- Co? - gwałtownie wybudzona ze snu Ala spojrzała na ukochanego mętnym jeszcze wzrokiem.
- Zaspaliśmy. Za pięć minut zaczynamy dyżur. PIĘĆ minut - zaakcentował.
- Pięknie! - usiadła na łóżku, owijając się kołdrą - Nie dość, że przedłużyliśmy sobie wolne to jeszcze się spóźnimy. Ojciec nas udusi. - wstała i zabierając z szafy ubrania poszła do łazienki.
- Zrobię kawę - zawołał w stronę drzwi od łazienki.
Po upływie kilku minut Szymańska weszła do kuchni, gdzie Keller czekał na nią z ciepłymi tostami i kubkami parującej kawy.
- Smacznego - wypił kilka łyków gorącego napoju i wyszedł do łazienki. Chwilę później wrócił do pomieszczenia ubrany w ciemne jeansy i niebieski T-shirt.
- Lecimy? - spojrzała na mężczyznę, zakładając sobie za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Chodź - chwycił dłoń kobiety i pociągnął ją w stronę wyjścia.
***
- Ponad godzina spóźnienia. - spojrzała na zegarek kiedy wchodzili do szpitalnej windy. - Ojciec nas udusi. A o następnym wolnym możemy tylko pomarzyć. Maks, jeszcze nigdy nie spóźniłam się do pracy - dramatyzowała.
- Kochanie - wyraźnie rozbawiony przyciągnął narzeczoną na minimalną odległość. Wykorzystał fakt, że są w windzie zupełnie sami i zamknął jej usta pocałunkiem. Momentalnie delikatna pieszczota przerodziła się w namiętny pocałunek. Zajęci sobą nie zauważyli kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi.
- Ekhm... - Leon, który stał przed windą, dał znać zakochanym o swojej obecności, a oni momentalnie odsunęli się od siebie.
- Tato, przepraszamy, ale... - zanim Jasiński zdążył się odezwać Ala zaczęła swoje wyjaśnienia. - Zaspaliśmy.
- Zaspaliście? Co wyście w nocy robili?! - zapytał przyglądając im się uważniej.
- To wszystko przez Maksa! - rumieniąc się, wskazała palcem na mężczyznę, który ją obejmował.
- O nie, nie! - wypuścił ją ze swoich objęć kręcąc przecząco głową. - A kto chciał, żebym udowadniał?!
- Że niby ja? - udała, że nie wie o czym mówi.
- A nie? Mam Ci przypomnieć... - zupełnie nie zwracając uwagi na Leona zaczęli się kłócić, ale kłócić w ten charakterystyczny dla nich sposób - kochany, uroczy i zabawny.
- Ale to Ty nie nastawiłeś budzika.
- Niby jak miałem to zrobić, kiedy Ty...
- Dzieeeci - przysłuchujący się ich wymianie zdań Jasiński, w końcu postanowił zrobić z nimi porządek. - Dosyć tego. Do pracy. Wystarczająco już się spóźniliście. Chodźcie, przedstawię Wam kogoś. Zakochani posłali sobie promienne uśmiechy i splatając swoje dłonie ruszyli za Leonem.
- Panie ordynatorze - podbiegła do niego niewysoka, młodziutka blondynka. - Przepraszam, że przeszkadzam - przeniosła spojrzenie na Maksa i Alę - Ale..
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnął się do niej delikatnie - Właśnie pani szukałem. To jest moja córka - wskazała na kobietę - Alicja Szymańska.
- Witam - Szymańska z promiennym uśmiechem podała dłoń młodej dziewczynie.
- I jej narzeczony Maks Keller.
- Maks Keller. - uścisnął jej dłoń.
- Dominika Dąbrowska. Miło mi. - spojrzała prosto w oczy Kellera i uśmiechnęła się zalotnie.
- Pani Dąbrowska od jutra rozpoczyna u nas praktyki. Maks? - spojrzał na przyszłego zięcia. - Mógłbyś zapoznać Panią z jej obowiązkami?
- Tak, oczywiście.
- Cieszę się - rozradowana tym faktem dziewczyna, zbliżyła się do mężczyzny. - To od czego zaczynamy?
- Na razie - objął ramieniem Alicję - musimy iść się przebrać. A później mam dwie operacje. Porozmawiamy jutro. O 14 zaczynam dyżur, więc o 13?
- Będę czekać w bufecie. - jeszcze raz uśmiechnęła się zalotnie.
- Chodźmy - splótł swoje dłonie z dłońmi Szymańskiej i poprowadził ją w stronę szatni.
Właśnie wychodził z bloku operacyjnego kiedy podbiegła do niego Dominika.
- Przepraszam, ja wiem, że mieliśmy porozmawiać jutro, ale...
- Nie mogę teraz. - próbował wyminąć dziewczynę, jednak ona uparcie podążała za chirurgiem.
- Ale Panie....
- Alicja! - zawołał w kierunku idącej korytarzem narzeczonej, ignorując tym samym praktykantkę. - Masz chwilę? - zbliżył się na minimalną odległość do kobiety i założył za ucho niesforny kosmyk opadający na twarz Szymańskiej. - Stęskniłem się. - wyszeptał wprost do jej ucha, wywołując tym samym rumieniec na jej policzkach.
- Panie doktorze - młodziutka praktykantka uparcie próbowała zwrócić na siebie uwagę Kellera.
- Pani Dominiko. - spojrzał na dziewczynę - Nie teraz. - powiedział stanowczo.
- Dla przyjaciół Domi - uśmiechnęła się nie zwracając uwagi na to, że Keller zaczyna tracić cierpliwość.
- Nie będę Wam przeszkadzać - Szymańska wyminęła dziewczynę i podążyła wzdłuż korytarza.
- Alicja, zaczekaj. - nie zwracając uwagi na Dąbrowską, podążył za oddalającą się Szymańską. - Ala. - złapał ją za łokieć. - Chodź, mam niespodziankę.
- Spieszę się. - uwolniła swoją rękę z ścisku mężczyzny i skręciła do pokoju lekarskiego.
- Kochanie... - podszedł do niej i kładąc dłonie na jej biodrach, wtulił twarz w jej włosy.
- Maks - do pomieszczenia weszła Sylwia - Jesteś potrzebny na SORze. To pilne.
- Idę - musnął policzek Szymańskiej - Porozmawiamy później.
- Nie podoba mi się ta Dominika - odezwała się od razu, kiedy tylko wrócili do domu.
- Co? - zdziwiony spojrzał na Szymańską. Nigdy nie oceniała nikogo po pierwszym spotkaniu, nie znając go dobrze. A Dominika - ona wydawała się być sympatyczną dziewczyną. - Widziałam jak na Ciebie patrzyła!
- Proszę Cię Alicja, o czym Ty mówisz?
- Gapiła się na Ciebie cały czas! Pożerała Cię swoim wzrokiem. I jeszcze ten słodki głosik... "Dla przyjaciół - Domi". No proszę Cię. Co to miało być?!
- Kochanie, Ty jesteś zazdrosna! - widocznie rozbawiony musnął jej usta.
- Nie jestem! - skrzyżowała ręce na piersiach - A w zasadzie to czemu mam nie być? Tak! Jestem zazdrosna. - I nie chcę żebyś z nią pracował. - dodała po chwili.
- Wariatka!
- Burak!
- Kocham Cię. I nikt, nawet "pożerająca mnie wzrokiem" - zacytował słowa ukochanej - Dominika tego nie zmieni. - rozbawiony przygryzł jej dolną wargę, a następnie obdarzył ją czułym pocałunkiem. - Zrobię coś na obiad, a Ty...
- A ja Ci pomogę - weszła mu w słowo. Uwielbiała z nim gotować, uwielbiała patrzeć jak z wielką przyjemnością krząta się przy kuchennych blatach. - To co robimy?
- ... - zanim cokolwiek odpowiedział zajrzał do lodówki sprawdzając, jakie produkty się tam znajdują. - Wychodzimy. - odparł po chwili.
- Ale dokąd? - zdziwiona spojrzała na ciągnącego ją do wyjścia Maksa.
- Zobaczysz.
- Kochanie - wyraźnie rozbawiony przyciągnął narzeczoną na minimalną odległość. Wykorzystał fakt, że są w windzie zupełnie sami i zamknął jej usta pocałunkiem. Momentalnie delikatna pieszczota przerodziła się w namiętny pocałunek. Zajęci sobą nie zauważyli kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi.
- Ekhm... - Leon, który stał przed windą, dał znać zakochanym o swojej obecności, a oni momentalnie odsunęli się od siebie.
- Tato, przepraszamy, ale... - zanim Jasiński zdążył się odezwać Ala zaczęła swoje wyjaśnienia. - Zaspaliśmy.
- Zaspaliście? Co wyście w nocy robili?! - zapytał przyglądając im się uważniej.
- To wszystko przez Maksa! - rumieniąc się, wskazała palcem na mężczyznę, który ją obejmował.
- O nie, nie! - wypuścił ją ze swoich objęć kręcąc przecząco głową. - A kto chciał, żebym udowadniał?!
- Że niby ja? - udała, że nie wie o czym mówi.
- A nie? Mam Ci przypomnieć... - zupełnie nie zwracając uwagi na Leona zaczęli się kłócić, ale kłócić w ten charakterystyczny dla nich sposób - kochany, uroczy i zabawny.
- Ale to Ty nie nastawiłeś budzika.
- Niby jak miałem to zrobić, kiedy Ty...
- Dzieeeci - przysłuchujący się ich wymianie zdań Jasiński, w końcu postanowił zrobić z nimi porządek. - Dosyć tego. Do pracy. Wystarczająco już się spóźniliście. Chodźcie, przedstawię Wam kogoś. Zakochani posłali sobie promienne uśmiechy i splatając swoje dłonie ruszyli za Leonem.
***
- Panie ordynatorze - podbiegła do niego niewysoka, młodziutka blondynka. - Przepraszam, że przeszkadzam - przeniosła spojrzenie na Maksa i Alę - Ale..
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnął się do niej delikatnie - Właśnie pani szukałem. To jest moja córka - wskazała na kobietę - Alicja Szymańska.
- Witam - Szymańska z promiennym uśmiechem podała dłoń młodej dziewczynie.
- I jej narzeczony Maks Keller.
- Maks Keller. - uścisnął jej dłoń.
- Dominika Dąbrowska. Miło mi. - spojrzała prosto w oczy Kellera i uśmiechnęła się zalotnie.
- Pani Dąbrowska od jutra rozpoczyna u nas praktyki. Maks? - spojrzał na przyszłego zięcia. - Mógłbyś zapoznać Panią z jej obowiązkami?
- Tak, oczywiście.
- Cieszę się - rozradowana tym faktem dziewczyna, zbliżyła się do mężczyzny. - To od czego zaczynamy?
- Na razie - objął ramieniem Alicję - musimy iść się przebrać. A później mam dwie operacje. Porozmawiamy jutro. O 14 zaczynam dyżur, więc o 13?
- Będę czekać w bufecie. - jeszcze raz uśmiechnęła się zalotnie.
- Chodźmy - splótł swoje dłonie z dłońmi Szymańskiej i poprowadził ją w stronę szatni.
***
Właśnie wychodził z bloku operacyjnego kiedy podbiegła do niego Dominika.
- Przepraszam, ja wiem, że mieliśmy porozmawiać jutro, ale...
- Nie mogę teraz. - próbował wyminąć dziewczynę, jednak ona uparcie podążała za chirurgiem.
- Ale Panie....
- Alicja! - zawołał w kierunku idącej korytarzem narzeczonej, ignorując tym samym praktykantkę. - Masz chwilę? - zbliżył się na minimalną odległość do kobiety i założył za ucho niesforny kosmyk opadający na twarz Szymańskiej. - Stęskniłem się. - wyszeptał wprost do jej ucha, wywołując tym samym rumieniec na jej policzkach.
- Panie doktorze - młodziutka praktykantka uparcie próbowała zwrócić na siebie uwagę Kellera.
- Pani Dominiko. - spojrzał na dziewczynę - Nie teraz. - powiedział stanowczo.
- Dla przyjaciół Domi - uśmiechnęła się nie zwracając uwagi na to, że Keller zaczyna tracić cierpliwość.
- Nie będę Wam przeszkadzać - Szymańska wyminęła dziewczynę i podążyła wzdłuż korytarza.
- Alicja, zaczekaj. - nie zwracając uwagi na Dąbrowską, podążył za oddalającą się Szymańską. - Ala. - złapał ją za łokieć. - Chodź, mam niespodziankę.
- Spieszę się. - uwolniła swoją rękę z ścisku mężczyzny i skręciła do pokoju lekarskiego.
- Kochanie... - podszedł do niej i kładąc dłonie na jej biodrach, wtulił twarz w jej włosy.
- Maks - do pomieszczenia weszła Sylwia - Jesteś potrzebny na SORze. To pilne.
- Idę - musnął policzek Szymańskiej - Porozmawiamy później.
***
- Co? - zdziwiony spojrzał na Szymańską. Nigdy nie oceniała nikogo po pierwszym spotkaniu, nie znając go dobrze. A Dominika - ona wydawała się być sympatyczną dziewczyną. - Widziałam jak na Ciebie patrzyła!
- Proszę Cię Alicja, o czym Ty mówisz?
- Gapiła się na Ciebie cały czas! Pożerała Cię swoim wzrokiem. I jeszcze ten słodki głosik... "Dla przyjaciół - Domi". No proszę Cię. Co to miało być?!
- Kochanie, Ty jesteś zazdrosna! - widocznie rozbawiony musnął jej usta.
- Nie jestem! - skrzyżowała ręce na piersiach - A w zasadzie to czemu mam nie być? Tak! Jestem zazdrosna. - I nie chcę żebyś z nią pracował. - dodała po chwili.
- Wariatka!
- Burak!
- Kocham Cię. I nikt, nawet "pożerająca mnie wzrokiem" - zacytował słowa ukochanej - Dominika tego nie zmieni. - rozbawiony przygryzł jej dolną wargę, a następnie obdarzył ją czułym pocałunkiem. - Zrobię coś na obiad, a Ty...
- A ja Ci pomogę - weszła mu w słowo. Uwielbiała z nim gotować, uwielbiała patrzeć jak z wielką przyjemnością krząta się przy kuchennych blatach. - To co robimy?
- ... - zanim cokolwiek odpowiedział zajrzał do lodówki sprawdzając, jakie produkty się tam znajdują. - Wychodzimy. - odparł po chwili.
- Ale dokąd? - zdziwiona spojrzała na ciągnącego ją do wyjścia Maksa.
- Zobaczysz.
"Lubię kiedy jesteś o mnie zazdrosna, bo wtedy wiem,
że naprawdę Ci na mnie zależy."