czwartek, 31 października 2013

7.

- Chodźmy na plażę - odezwała się i spojrzała w kierunku wychodzącego na balkon Maksa.
- Chyba mam lepszy pomysł - położył dłonie na jej biodrach uśmiechając się łobuzersko
- Maks! - zdjęła ze swoich bioder jego dłonie i odwracając się w kierunku plaży. - Za parę godzin jedziemy, chcę się nacieszyć widokami.
- Krótki spacer i wracamy.
- ... - demonstracyjnie kiwnęła głową, uśmiechając się przy tym.
- Chodźmy - chwycił jej dłonie i splatając ze swoimi palcami pociągnął w stronę wyjścia.


***

Stała przy brzegu morza, chłodne fale uderzały o jej buty, jednak jej to zupełnie nie przeszkadzało. Wpatrywała się w wędrujące po morzu fale, chcąc nacieszyć się pięknem miejsca, Maks, do którego zadzwonił Jivan odszedł nieco dalej. Parę minut później zakończył rozmowę i wkładając telefon do kieszeni powoli podszedł do Ali. Ostrożne, tak by nie zauważyła zbliżył się na minimalną odległość. Kładąc dłonie na jej biodrach, złożył pocałunek na jej szyi. Skrzyżowane do tej pory na brzuchu ręce przeniosła na dłonie Kellera, jednocześnie przechylając twarz i poddając się jego pieszczotom. Odwrócił ją przodem do siebie i porywając ją na ręce zaczął się kręcić w kółko.
- Maks! - łapiąc go za szyję, wtuliła się w niego z całej siły - Wariacie! Puść mnie, sły...
- ... - zamykając jej usta pocałunkiem, nie pozwolił jej dokończyć. Składał na jej ustach delikatne pocałunki ciągle kręcąc się z nią w kółko, aż w końcu oboje upadli na chłodny, suchy piasek. Wybuchając przy tym śmiechem.
- Ałaaaa - gładząc swoje plecy i powstrzymując śmiech, obróciła się w taki sposób, aby móc usiąść na leżącym obok niej mężczyźnie. - Kocham Cię - pochyliła się nad nim i całując go delikatnie. Oddał pocałunek przyciągając ją do siebie. Pieszczota z każdą chwilą stawała się coraz bardziej namiętna i zachłanna. Nie przerywając czułych muśnięć, wykonał jeden, zdecydowany ruch i teraz to Ala leżała na piasku, a on unosił się tuż nad jej ciałem. Oderwała się od niego i odsunęła na minimalną odległość. Oparła swoje czoło o jego czoło i przysunęła swój nosek, do jego nosa. Byli tak blisko, ich usta dzieliły zaledwie milimetry.
- Kocham Cię - wyszeptał tylko.
- Udowodnij. -  Dostrzegł w jej oczach radośnie skaczące iskierki, które mówiły tylko jedno - pragnęła go, tu i teraz. Skromna i grzeczna doktor Szymańska przy nim stawała się niegrzeczną Alicją, jego Wariatką.
- Wariatka! Udowodnię Ci dziś wieczorem, w domu - wyszeptał wprost do jej ucha, następnie muskając przelotnie jej usta. Ona zatrzymała go przy sobie na dłużej.


"Póki radość jest w nas
Słońca dłoń gładzi twarz
Warto żyć, warto śnić, warto być
Póki wciąż śpiewa ptak
Rzeka ma źródła smak
Warto śmiać, cieszyć się
Warto kochać

Gdzieś w każdym z nas
Jest dziecka ślad
Małe szczęścia
I ich smak"

***

Wracając do pokoju wstąpili na krótkie zakupy, a następnie do restauracji na szybki obiad. W pokoju byli parę minut po 16. W ciągu kilkunastu minut zebrali wszystkie swoje rzeczy z pokoju. Upewniając się jeszcze, że nic nie zostało, zamknęli pokój i udali się do recepcji, gdzie zostawili kluczyć i pożegnali się z personelem. Chwilę później razem, trzymając się za ręce, ruszyli w kierunku jego samochodu stojącego na pobliskim parkingu. Włożyli do bagażnika torby i odjechali. Droga powrotna minęła im bardzo szybko. Przez znaczną cześć trasy rozmawiali, śmiali się, przedrzeźniali - tak jak to mieli w zwyczaju. Dochodziła 19 kiedy zaparkował ciemnym autem pod swoim domem. Spojrzał na Alicję, która próbowała odszukać w swojej torebce klucze od mieszkania. 
- Wracajmy do Sopotu. Tam było tak..
- Pięknie. - na wspomnienie tych kilku dni uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Maks... Dziękuję. - zbliżyła się do niego i musnęła jego usta. - Ten wyjazd... tam, przy Tobie zapomniałam...
- Kochanie, nie wracajmy do tego co było. Nie teraz. Teraz... - otworzył drzwi i wysiadł z auta. Okrążył pojazd i otworzył drzwi od strony Szymańskiej. - Teraz to chyba muszę spełnić swoją obietnicę. - chwytając dłoń Alicji, pomógł jej wysiąść z auta. - Kocham Cię. - wyszeptał jej wprost do jej ust. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć zamknął jej usta pocałunkiem. Oderwał się od niej dopiero po chwili i zamykając pospiesznie auto pociągnął ją w stronę domu.


***

Całowali się namiętnie przekraczając próg mieszkania. Oplotła rękami jego szyję i gładziła dłońmi po jego ciemnych włosach. Przemierzając niewielki korytarz zrzucił z jej ramion płaszczyk, po czym sprawnym ruchem pozbył się swojej marynarki. Z każdym kolejnym krokiem ich oddechy stawały się coraz szybsze i płytsze. Nie przerywając pocałunków weszli na górę, niekiedy potykając się o stopnie. Jego silne dłonie wędrowały po sylwetce jej zmysłowego ciała. Będąc cały czas w swoich objęciach zrobili kilka kroków w stronę dużego łóżka. Odrywając się od jej ust zszedł pocałunkami na jej szyję. Pochyliła głowę na bok poddając się pieszczocie. Jego dłonie błądzące po jej ciele zawędrowały w okolice jej dekoltu. Powoli, guziczek po guziczku rozpiął jej bluzeczkę, którą zarzucił lekko do tyłu. Ponownie zaczął pieścić ustami jej delikatne ciało. Uśmiechnęła się pod wpływem pieszczoty, a jej dłonie powędrowały w okolice jego torsu. Wsunęła dłonie pod koszulkę, którą miał na sobie, podciągając ją do góry. Przerwał pocałunki i sprawnym ruchem pozbył się górnej części garderoby. Zarzucając dłonie na jego szyję, zachłannie zatopiła się w jego ustach. Po chwili będąc w swoich objęciach skierowali się w stronę dużego łóżka. Potykając się o porozrzucane na podłodze części garderoby, wreszcie znaleźli się przy meblu. Nie przerywając pieszczot porwał ją w ramiona i delikatnie położył na aksamitnej pościeli. Opierając się na rękach "zawisł" tuż nad jej twarzą, spoglądając w jej czekoladowe tęczówki. Figlarnie skaczące w nich iskierki wywołały na jego twarzy uśmiech. Nie czekała na kolejny gest z jego strony. Przygryzła zalotnie dolną wargę i chwytając w dłonie jego twarz i zdecydowanie przyciągnęła go do siebie.
- Kocham Cię - wyszeptała wprost do jego ust, po czym zatopiła się w ich aksamicie.
- Kocham Cię - Przerwał pocałunek i zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej. Odchyliła głowę na bok, pozwalając mu błądzić pocałunkami na swojej szyi, a sama zaczęła gładzić delikatnie jego plecy. Uśmiechnęła się promiennie czując ciepło jego ust w okolicy dekoltu. Kiedy ścieżka pocałunków zaczęła schodzić jeszcze niżej, wykrzywiła się delikatnie, a jej ciało przeszył przyjemny dreszcz. W końcu oderwał usta od jej aksamitnego ciała i wrócił pocałunkami do jej ust. Przywierając do niego, przyciągnęła go do siebie tak, że między nimi nie było wolnej przestrzeni.
Tej nocy uczucie ponownie wzięło górę. Spędzili kolejne upojne chwile, ciesząc się sobą i swoją miłością.


"Miłość nie jest wtedy, gdy się komuś mówi, że się go kocha.
Miłość to taka iskierka w oczach, która sprawia, 
że świat wygląda zupełnie inaczej,
słowa dotykają bardziej, 
a pocałunki za każdym razem smakują tak, 
jakby to był pierwszy raz."

czwartek, 24 października 2013

6.

Do hotelowego pokoiku wpadły ostatnie promienie słońca. Leżeli w łóżku wśród skotłowanej, białej pościeli. Żadne z nich nie spało. Wtuleni w swoje ramiona wsłuchiwali się w miarowe bicie swoich serc. Alicja wskazującym palcem kreśliła na jego nagim torsie serduszka, uśmiechając się przy tym promiennie. On nieprzerwanie gładząc jej ramię, muskał co chwilę jej włosy.
- Jesteś cudowna. - wyszeptał. - Kocham Cię.
- ... - przekręciła głowę tak, by móc spojrzeć mu w oczy - Ja Ciebie też kocham. -
- Jestem cholernym farciarzem.
- Tak? A to dlaczego? - zalotnie przygryzła dolną wargę.
- Bo jesteś moja. I... pokazałaś mi moją krainę czarów. - założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów, opadający na jej twarz.
- ... - w odpowiedzi zbliżyła swoją twarz do jego twarzy i z czułością musnęła jego usta. Odwzajemnił pieszczotę, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zachłanna i namiętna. Dłonie Kellera, które do tej pory spoczywały na ramieniu Szymańskiej zaczęły błądzić na jej nagich plecach rozkoszując się aksamitem jej skóry. Oderwał się na chwilę od jej ust i jednym zdecydowanym ruchem przekręcił się tak, że znalazła się pod nim. Na krótką chwilę ponownie zatopił się w jej ustach, schodząc pocałunkami wzdłuż jej szyi. Każdy dotyk Kellera powodował, że jej ciało przeszywał delikatny, przyjemny dreszcz. Uwielbiał to, że tak na nią działa.
- Mmmmm - odsunęła się niechętnie od niego słysząc uporczywie dzwoniący telefon. - Maks - odsunęła go od siebie. Siadając na łóżku, sięgnęła po dzwoniące urządzenie.
- Ej... Zostaw, zostaw - złapał ją za rękę i ponownie przyciągnął do siebie.
- Maks. To może być coś ważnego. - musnęła przelotnie jego usta i odebrała połączenie. - Cześć tato - odezwała się radosnym głosem.
- ALA dziecko! Gdzie Wy jesteście?! Od godziny próbujemy się z Beatą do Was dodzwonić! Mieliście już dawno u nas być! Martwiliśmy się! - wyraźnie zdenerwowany Leon zasypał ją pytaniami.
- Przepraszam, tato... przepraszam... Byliśmy z Maksem na spacerze, potem... Zapomniałam zadzwonić... - roześmiała się czując jak Keller zaczyna tworzyć ścieżkę pocałunków na jej nagim ramieniu.
- Ala, co się tam dzieje?
- Nic! - odpowiedziała szybko i odsuwając ukochanego wyszeptała - Maaaks, nie teraz.
- Kiedy wracacie?
- Jutro, z samego... - nie dokończyła gdyż Keller zabrał z jej dłoni telefon.
- Leon? Cześć. Słuchaj, da się nam wcisnąć jutro wolne?
- No.. Dobra. Ale po jutrze oboje przychodzicie na poranny dyżur. - zgodził się od razu. Słysząc chwilę wcześniej w słuchawce roześmiany, radosny głos córki, nie potrafił odmówić Kellerowi. - I bez żadnych numerów. Przed obchodem meldujecie się u mnie.
- Tak jest szefie - roześmiał się i zakończył rozmowę.
- Ale jak to wolne? Maaaks?
- Nie podoba Ci się tutaj? - zapytał przyciągając ją do siebie.
- Jest cudownie. - przymknęła oczy i wtuliła się w tors Kellera
- To nie marudź. Muszę się Tobą nacieszyć. W Toruniu nie będzie tak miło - zaczną się dyżury...
- No doooooobra. - przygryzła zalotnie dolną wargę, po czym zamknęła jego usta pocałunkiem, oplatając jednocześnie nogami jego biodra. Jego dłoń, która do tej pory czule gładziła jej ramię stopniowo zaczęła schodzić coraz niżej, by po chwili znaleźć się na jej udzie.
- Kocham... Cię... - szeptał wprost do jej ust, między kolejnymi pocałunkami. - kocham... - Przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej, tak by nie dzieliły ich nawet milimetry wolnej przestrzeni. Ciesząc się sobą, swoją bliskością, a gdy po jakimś czasie nasycili sobą swoje zmysły, znowu budziło się w nich pożądanie, z którym nie chcieli i nie potrafili walczyć
.

"Kocham cię kochanie moje

Kocham cię, a kochanie moje
To polana w leśnym gąszczu schowana
Kocham cię kochanie moje
Kocham cię, a kochanie moje
To sad wiosenny, rozgrzany i senny
Kocham cię kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią
I ciało mi płonie
Kocham cię"

***


Obudził się pod wpływem promyków słońca skaczących po jego twarzy. Uśmiechnął się mimowolnie czując na swoim nagim torsie ciężar. Świadomość tego, że jest tutaj z nim, że jest jego sprawiała, że czuł się najszczęśliwszym facetem pod słońcem. Odwrócił głowę tak, by móc na nią spojrzeć. Spała tak spokojnie, a jej policzki oblewały delikatne rumieńce. Mógłby patrzeć na nią godzinami. Poleżał tak jeszcze chwilę, po czym delikatnie, tak, żeby jej nie obudzić przełożył jej głowę na poduszkę. Wśród porozrzucanych na podłodze części garderoby odszukał te, należące do niego. Sprawnie się ubrał i chwilę później wyszedł z pokoju. Zszedł do recepcji, gdzie zamówił śniadanie, a następnie wyszedł z pensjonatu.
Wrócił chwilę później niosąc w dłoniach czerwoną różę. Odebrał przygotowane śniadanie i podążył w stronę pokoju. Tak jak się spodziewał Ala nadal spala. Tacę, którą trzymał w dłoniach odstawił na nocny stoliczek i zabierając z niej położoną wcześniej różę usiadł na brzegu łóżka, tuż obok śpiącej kobiety. Przyłożył aksamitne płatki róży do jej nagiego ramienia, gładząc je po całej długości. Pod wpływem subtelnego dotyku, delikatnie zamruczała. Poprowadził płatki wzdłuż jej szyi, a następnie zatrzymał się na lekko zarumienionym policzku. Muskał go delikatnie przez chwilę, wywołując tym samym rozkoszny uśmiech na jej twarzy, nie spała, jednak dalej miała przymknięte oczy. Zbliżył różę do jej ust, przesuwając płatkami to jej wargach. Rozchyliła je delikatnie z nadzieją, że za chwilę poczuje ciepło jego ust. Widział doskonale, że czeka pieszczotę, ale zamiast obdarować ją wyczekiwaną pieszczotą, nadal muskał jej usta płatkami róży. Zniecierpliwiona otworzyła zaspane oczy.
- Dzień dobry Kochanie - dopiero teraz zbliżył się do niej i pocałował ją czule w usta.
- Mmmm... Bardzo dobry - wymruczała lekko ochrypłym od snu głosem.
- Jak się spało? - spytał z uśmiechem na ustach, który ona po chwili odwzajemniła.
- Krótko. - odpowiedziała od razu.
- Żałujesz? - zapytał, obserwując skaczące w jej oczach iskierki.
- Nieeee. - odparła przygryzając dolną wargę.
- ... - w odpowiedzi uśmiechnął się zadziornie. Przelotnie musnął jej usta i sięgnął po tacę ze śniadaniem. - Przygotowałem śniadanko. - poczekał aż usiądzie i położył tackę na jej nogach. Zjedli karmiąc się wzajemnie, sprawiając sobie tym mnóstwo radości.
- Maaaaaks - odsunęła go od siebie - Popatrz jak nakruszyliśmy - dodała, otrzepując się z okruszków.
- Aż tak Ci to przeszkadza? -ponownie zbliżył się do niej, i zaczął tworzyć ścieżkę pocałunków na jej szyi. Poddała się pieszczocie, przechylając głowę do boku, śmiejąc się przy tym tak radośnie. Dopiero po chwili opamiętała się i przerwała jego pieszczoty.
- Maaakssss. - ujęła jego twarz w swoje dłonie - Czy my nie powinniśmy iść na plażę?
- Pięć minut nas nie zbawi.
- Pięć minut? - dopytała rozbawiona i złożyła pocałunek na jego ustach.
- Może być i dziesięć - przygryzł jej dolną wargę.
- Wariat... Zboczeniec... - mówiła między kolejnymi pocałunkami, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej zachłanne i namiętne.



"Kocham cię kochanie moje
Kocham cię, a kochanie moje
To oczy twoje we mnie wpatrzone
Kocham cię kochanie moje
Kocham cię, a kochanie moje
To tęsknota nieskończona
Kocham cię a kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią
I ciało mi płonie
Kocham cię


Kocham cię kochanie moje
Kocham cię, a kochanie moje
To przypominanie pierwszej pieszczoty
Kocham cię kochanie moje
Kocham cię, a kochanie moje
To noce z miłości bezsenne


Kocham cię kochanie moje
To rozstania i powroty
I nagle dzwony dzwonią
I ciało mi płonie
Kocham cię"

poniedziałek, 7 października 2013

5.

Witajcie ;)
Chciałabym Was przeprosić. Nie było mnie tak dłuuugo. :/

Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że przez tydzień praktyki, podczas których nie było czasu na nic. Potem pierwszy tydzień studiów - który był raczej odpoczynkiem po praktykach, niż ciężką pracą. Co prawda wieczorami próbowałam coś napisać, ale szło tak strasznie opornie...
No, ale w końcu się udało i kolejna część już dziś.
Zapraszam :)

***

- Chodź - odsunął się delikatnie od niej. - Wracamy - wstał i podając Alicji swoją dłoń pomógł jej wstać.
- Wracamy - przytaknęła i przysunęła się do niego na minimalną odległość, muskając delikatnie jego usta – Dziękuję - wyszeptała.
- ... - odwzajemnił pieszczotę po czym obejmując ją ramieniem poprowadził w stronę pensjonatu.

***

Niespełna dziesięć minut później leżeli w swoich ramionach. Mimo tak wczesnej pory żadne z nich nie mogło zasnąć. Ala z głową oparta na nagim torsie Kellera wsłuchiwała się w miarowe bicie jego serca. Maks gładząc opuszkami palców po delikatnym ramieniu Szymańskiej. Oboje zatraceni w swoich myślach.
O czym myśleli? Zapewne o tym samym. O tym jak teraz będzie wyglądało ich życie. W końcu od dwóch dni byli zaręczeni, ale przez wydarzenia z tamtej nocy w ogóle o tym nie myśleli. Nie w ten sposób.
- Maks? - wyszeptała
- Hmm?
- Co teraz będzie? Zaraz wracany bo Torunia.
- Jak będzie? Przeprowadzisz się do mnie, będę robił dla Ciebie śniadanka... I nie tylko śniadanka...
- A co z...
- Nic. Dla mnie przestał istnieć. Tylko mama... Nie pozwolę jej z nim zostać.
- Ale co zamierzasz?
- Nie mówmy teraz o tym. - musnął jej włosy, jeszcze mocniej otulając ją ramieniem. Gładził dłonią jej ramię, aż w końcu zasnęła. On sam nie potrafił zasnąć ciągle myślał o matce. Nie mógł pozwolić na to, żeby została z Gustawem. Obawiał się najgorszego - przez te wszystkie lata ten drań krzywdził jego matkę. Krzywdził, a on nic z tym nie zrobił, nic nie zauważył. Teraz kiedy już wszystko wie nie odpuści. Nie daruje Gustawowi, zrobi wszystko, żeby zapłacił za to co robił.

***

Kilka godzin później obudziła się pod wpływem wędrujących po jej policzkach promieni słońca. Od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiała budzić się czując jego dłonie obejmujące ją w pasie. Spojrzała na Maksa. Spał. I wyglądał przy tym tak uroczo, bezbronnie. Zupełnie jak mały chłopiec. Nie mogąc się powstrzymać zbliżyła swoją dłoń do jego twarzy i przykładając ją do jego policzka, pogładziła go delikatnie. Instynktownie wtulił twarz w jej dłoń, uśmiechając się przy tym. Kochała go takiego. Zawsze bez względu na okoliczności był przy niej, wspierał i nigdy nie pozwolił zwątpić w to, że ją kocha. Był taki czuły, opiekuńczy. Był najcudowniejszym mężczyzną na świecie. Był jej. Tylko jej. A ona była największą szczęściarą. Przy nim czuła się naprawdę wyjątkowa, czuła, że może wszystko. Spędziła tak jeszcze chwilę, po czym sięgnęła po telefon i wystukując numer recepcji zamówiła śniadanie do pokoju. Odłożyła słuchawkę i ponownie odwróciła się do ukochanego. Oparła się na łokciu, jednocześnie kładąc drugą dłoń na jego torsie.
- Mmmm... - wymruczał - Nie śpisz już? - zapytał lekko ochrypły od snu głosem, przyciągając ją do siebie i czule muskając jej usta.
- Niedawno wstałam - odezwała się po chwili. - Słodko wyglądasz kiedy śpisz.
- JA?! - zapytał rozbawiony - Nie jestem słodki.
- Ale jesteś. - równie rozbawiona przyłożyła dłoń do jego policzka.
- Nie, nie jestem.
- Jesteś!
- Przestań, proszę Cię.
- Ale to jest cudowne.
- Cudowna to jesteś Ty. - musnął jej czoło.

***

- To co robimy? - zapytała dopijając kawę.
- Zabieram Cię na krótki spacer. Potem obiad i wracamy? - zabrał z łóżka tacę, na której wcześniej znajdowało się śniadanie.
- Musimy?
- Musimy. - odpowiedział, zakładając bluzę. - Jutro mamy popołudniowy dyżur. Dobra. Zbieraj się. Raz, dwa.
- Ale... tutaj mi taaaak dobrze.
- Alicja, proszę Cię. Bo pójdę bez Ciebie.
- No dooooobra. Daj mi pięć minut.

***

- To powiesz mi gdzie idziemy? - zapytała, kiedy złapał ją za rękę prowadząc w nieznanym jej kierunku.
- W takie jedno miejsce...
- Maaks! - szturchnęła go łokciem w bok.
- No co? Nie lubisz niespodzianek?
- Twoje? Uwielbiam.
- No to chodź. - musnął przelotnie policzek Szymańskiej i poprowadził ją w odpowiednim kierunku.

***

- To jest ta Twoja niespodzianka?
- Nie podoba Ci się?
- Podoba, tylkoooo...
- Co?
- Myślałam, że stać Cię na więcej.
- No wiesz?! - wypuścił jej dłoń i skrzyżował swoje dłonie, udając obrażonego.
- Żartowałam! - musnęła policzek narzeczonego - Jest pięknie. - spojrzała na ciągnące się przed nimi sopockie molo. - Dziękuję.
- ... - uśmiechnął się szeroko i pociągnął ją za rękę - Idziemy.
Szli wolnym krokiem, trzymając się za ręce. Co chwila zerkali na siebie, wymieniając się promiennymi uśmiechami. W każdym ich spojrzeniu, geście widać było miłość. Tak wielką i nieopisaną. Taką, która zdarza się tylko raz w życiu.

"Miłość po prostu jest.
Bez definicji.
Kochaj i nie żądaj zbyt wiele.
Po prostu kochaj."

Wrócili do pokoju, gdzie Maks zaraz zabrał się za zbieranie ich rzeczy, a Ala postanowiła wziąć jeszcze szybki prysznic. Mieli jeszcze chwilę czasu do wyjazdu. Nie musieli się spieszyć. Dyżur w szpitalu mieli dopiero jutro, a trasa powrotna nie powinna zająć im więcej niż dwie godziny.
Niespełna dziesięć minut później wyszła z łazienki owinięta jedynie krótkim, sięgającym do połowy ud ręcznikiem, a spadające z mokrych włosów krople wody tworzyły na jej nagich ramionach wąskie, wilgotne ścieżki. Słysząc, że Maks siedzący w fotelu rozmawia przez telefon przystanęła na chwilę w progu.
- Tak... Nie, Leon proszę Cię, już coraz lepiej... Zadzwonimy. Tak, od razu jak zajedziemy. Tak, wiem. Będę uważał. - powoli, cichutko ruszyła w kierunku Kellera. Choć był zwrócony do niej tyłem po tonie jego głosu wywnioskowała, że się uśmiecha. - Wieeem. Cześć.
Kiedy była tuż za nim pochyliła się do przodu i kładąc dłonie na jego ramionach od razu zjechała nimi na jego klatkę piersiową. On bezbłędnie rozpoznał jej dłonie, a na jego twarzy od razu zagościł uśmiech, który poszerzył się jeszcze bardziej, kiedy poczuł jak wtula swoją twarz w jego policzek.
- Mmmm... - wymruczał. - Już wróciłaś? Szybko...
- Mhm... - musnęła jego policzek. Nie odrywając dłoni od jego torsu zrobiła kilka kroków i usiadła na jego kolanach. On instynktownie położył swoje dłonie na jej biodrach. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Ujęła w dłonie jego twarz i delikatnie musnęła jego usta. Oddał pieszczotę, chłonąc słodycz jej ust. Pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny, zachłanny. Ręce Maksa, które do tej pory spoczywały na jej biodrach zaczęły wędrować ku górze, chowając się pod ręcznikiem, który miała na sobie. Dłonie Ali, które do tej pory cały czas czule otulały jego twarz powędrowały nieco niżej, zatrzymując się na jego torsie. Nie przerywając pocałunków zaczęła swoimi sprawnymi palcami rozpinać guziczki koszuli. Szybko rozpięła pierwsze dwa i wsunęła swoją dłoń pod materiał, chciała poczuć jego ciało, jego aksamitną skórę, którą tak kochała.
- Mmmm - przerwał pocałunki, odsuwając się na minimalną odległość - Ala... Jesteś pewna? - z troską spojrzał jej głęboko w oczy. Pragnął jej, ale nie chciał, żeby robiła coś wbrew sobie.
- ... - uśmiechnęła się tylko tak, jak uśmiechała się tylko do niego, a w jej oczach dostrzegł skaczące iskierki. Przytaknęła i ponownie zatopiła się w słodyczy jego ust. - Kocham Cię - wyszeptała między kolejnymi pocałunkami. Dłonie, które do tej pory błądziły pod jego koszulą powróciły do rozpinania kolejnych guziczków. Kiedy uporała się ze wszystkim guziczkami rozsunęła materiał na boki i odrywając się od jego ust zaczęła schodzić pocałunkami nieco niżej. Poczuł jak jego ciało przeszywa przyjemny dreszcz. Odsunął ją delikatnie od siebie odnajdując swoimi ustami jej delikatne wargi powrócił do słodkich pieszczot. Przytrzymał delikatnie jej dłonie i wstał z fotela. Nie przerywając pocałunków odnalazł dłońmi splot ręcznika i sprawnym ruchem go rozwiązał, efektem czego ręcznik bezszelestnie opadł na podłogę odsłaniając kobiece kształty Szymańskiej. Zszedł pocałunkami na jej szyję, tworząc ścieżkę pocałunków prowadzącą nieco niżej, w okolice jej dekoltu. Czując jak jej ciało przeszywa przyjemny dreszcz kontynuował wracając pocałunkami na jej szyję. Dłonie Alicji, które do tej pory spoczywały na ramionach Maksa zaczęły schodzić nieco niżej zsuwając tym samym koszulę z jego ramion. Chwilę później ten jakże zbędny element garderoby wylądował na podłodze, tuż koło ręcznika. Nieprzerwanie muskając jej ciało porwał ją w ramiona, żeby po kilku krokach delikatnie położyć ją na łóżku. W pośpiechu rozpiął guziczek spodni, które wraz z bokserkami osunęły się na podłogę. Pochylił się nad Szymańską, tak, że dzieliły ich milimetry. Spojrzał jej w oczy, a widząc te wesoło skaczące w nich iskierki zdecydowanie zatopił się w jej ustach, chłonąc ich słodycz. Jej dłonie powędrowały na tors Kellera, zatrzymując się tam tylko na chwilę. Odszukała wolną przestrzeń pod ramionami i tam wsunęła swoje dłonie, które teraz mogły swobodnie błądzić na jego plecach. Uśmiechał się pod wpływem jej pieszczot, co wyraźnie wyczuwała. Obydwoje czerpali ogromną przyjemność z wzajemnego dotyku. W końcu jednak zdecydowanie i znacząco przyciągnęła go do siebie, a on bez problemu zrozumiał. Obydwoje potrzebowali czegoś więcej... Spełnienia, które osiągnięte tylko wspólnie, miało tak wyjątkowy smak.